Kultura, Z ostatniej chwili

Ja i tylko ja czyli intymne gry ze samym sobą

Opublikowano: 3 października, 2021 o 7:35 am   /   przez   /   komentarze (0)

Pierwsze przedstawienie Teatru Narodowego z Warszawy w Starym Sączu okazało się wielkim wydarzeniem. Perfekcyjnie wyrównana aktorsko sztuka z pogranicza psychologii o ludzkiej naturze została nagrodzona licznymi brawami. Sztuka pt. „Kilka dziewczyn” Neila LaBute’a w starosądeckim Sokole nie pozostawiła widza obojętnym: zabolała, zadała dyskomfort, a czasem przeraziła.  

Bohaterem jest mężczyzna: zdolny, egoistyczny, niesłychanie obrotny uwodziciel. Typowy egocentryk, „emocjonalny terrorysta” zajmujący się „fikcją, a nie życiem” – pisarz i dziennikarz – „nieustający kartograf ludzkiej duszy” po czterdziestce postanawia zmienić stan cywilny i wyrusza w podróż, by odwiedzić swoje byłe kochanki i narzeczone.

„Ja i tylko ja” chce spróbować naprawić zło, jakie kiedyś wyrządził. Poznajemy go w hotelowym pokoju, gdzie dochodzi do spotkań i odwiecznej dyskusji na temat męsko-damskich relacji. Grzegorz Małecki stworzył autentycznego bohatera z drobnych gestów, grymasów, tików i osobliwych fraz, którego trudno nie polubić. Zawsze czarujący i charyzmatyczny. W kłamstwie jest geniuszem improwizacji. Mówienie jednego i drugiego przychodzi mu z taką samą łatwością. Granica pomiędzy prawdą a fałszem wydaje się nieokreślona, nieważna i nieciekawa. Uderzające jest w tej postaci podejście do ludzi: są jak narzędzia, którymi posługuje się dla osiągnięcia swoich celów. Jego cztery sceniczne partnerki, każda inna, demaskują różne odcienie jego osobowości: bardzo zwyczajna Sam, która zawsze chciała być dla kogoś ważna (Anna Grycewicz), rozkosznie spragniona artystyczna dusza – Tyler, dla której „ślub to nie wyjazd na wakacje” (Justyna Kowalska), nastawiona na zemstę ale nie pozbawiona humorystycznych cech Lindsay (Beata Ścibakówna) oraz prostolinijna i oskarżycielska Bobbi, dla której „faceci są dziwni i zawsze mają dobre chęci zanim coś spieprzą” (Patrycja Soliman).

Główny bohater działa cały czas pod wpływem impulsów i w gruncie rzeczy wszystkie normy, o których mówi z dużym przekonaniem, jego zdają się nie dotyczyć. Świadomy ich istnienia, porzuca kolejne konwenanse, aby osiągnąć tego, co uważa za dobre dla własnego „ja”. Intensywny sceniczny dialog z soczystym językiem dopełnił sfrustrowane kobiece postacie, a niedopowiedziane zakończenie każe oczekiwać kolejnej ofiary.

fot. Andrzej Rams

Komentarze

Partnerzy

herb 112092751_901790209899742_1325318935_n  
"