Wydarzenia
Starosądeckie lodowisko-chwalą i krytykują
Starosądeckie lodowisko działa od 1 grudnia i już ma rzeszę zwolenników i przeciwników.
Jest sobota parę minut po 16:00. Na ślizgawce zauważamy grupkę nastolatków, kilkoro dzieci i pana Artura z córkami. Podchodzimy bliżej i pytamy, jak to jest z tym lodowiskiem.
-Jest super – mówi Kasia, która na lodowisku jest drugi raz. – Fajnie się ślizga i można się spotkać ze znajomymi.
-Naprawdę jest fajnie, mogłabym tu jeździć cały dzień- z uśmiechem dodaje Zuzia.
Pojawiają się także głosy krytyki: – źle się ślizga, łyżwy cały czas hamują, nie można nabrać prędkości- mówi Gabrysia, która jest tu pierwszy raz. Nie wiem czy tu jeszcze wrócę – dodaje.
– To takie pseudo-lodowisko na plastiku – dodaje Tomek, może dla małych dzieci się sprawdza, ale nie dla starszych.
W końcu podchodzimy do pana Artura, który wraz z córkami przybył na starosądeckie lodowisko. Humory dopisują więc pytamy o wrażenia.
-Absurdem jest fakt, że nikt tutaj nie jeździ. Uważam, że większość to lenie, które siedzą w domach i nic nie robią. 20-30 lat temu to graliśmy po pięć, dziesięć godzin w piłkę nożną i nikt nam nie budował żadnych stadionów, orlików, lodowisk. Musieliśmy na stawie jeździć, grać w hokeja, budować bramki do piłki nożnej. A dzisiaj młodzież ma boiska, lodowiska i nie potrafią tego wykorzystać. Najbliższe lodowisko jest w Nowym Sączu. Nie ma tu żadnego akwenu gdzie można zrobić prawdziwe lodowisko, bo na rzece to niebezpiecznie. Jest więc starosądecka ślizgawka a nikt nie korzysta. Dowiedziałem się że dzisiaj do godziny 13 było zaledwie kilka osób.
Pytamy zatem o komfort jazdy. Inny narzekają że „łyżwy hamują” i ciężko się jeździ:
– To nie jest prawdziwe lodowisko tylko ślizgawka miejska. Ja mam swoje łyżwy, aczkolwiek bardzo tępe. Są miejsca, gdzie można złapać ten ślizg i wtedy się jedzie. Nie rozstrzygajmy tego w kategoriach prędkości. Wielki plus że jest taka inicjatywa w Starym Sączu. Moim zdaniem dzieciaki powinny być tu co najmniej 5 razy w tygodniu.
Tak naprawdę to nie o prędkość tu chodzi.Najważniejsze to wyjść z domu i aktywnie spędzać czas z rodziną, tak jak zrobił to pan Artur z córkami.
– Jest bardzo fajnie, bo umiem robić piruety – podsumowuje Zuzia, córka pana Artura.
A M
fot. poglądowe
Komentarze
Komentarze (1)
Możliwość komentowania wyłączona.
Nie tyle „hamują”, co szybko się tępią krawędzie i po jakichś 15-20 minutach trudno się odpychać. Moja pięcioletnia córka jest jednak mimo to zachwycona 🙂