Ludzie z pasją, Z ostatniej chwili
Szyjnia czyli bajzel manualny Anny Rejowskiej Gumulak
Torby grubymi nićmi szyte. Szyjnia. Miejsce magiczne. Nietuzinkowe pomysły i przepiękne projekty wychodzące spod pracowitych rąk Anny Rejowskiej Gumulak z Barcic. Mamy Janka i Jeremiego, żony na pełnym etacie i właścicielki bajzlu manualnego czyli….. SZYJNIA w pełnej krasie.
Posłuchajcie, bo warto.
Starosądeckie.info: Szyjnia czyli bajzel manualny. Szukałaś pomysłu na siebie, czy pomysłu na biznes? A może to mocne geny? Opowiedz nam jak zaczęła się Twoja przygoda z rękodziełem.
Sama przygoda z rękodziełem zaczęła się jak byłam małą dziewczynką, ciągle coś wymyślałam. Razem z siostrami całymi dniami szyłyśmy ubrania dla lalek, do dziś pamiętam te wytworne suknie ze skarpetek i firanek. Mocne geny zawdzięczam tacie, który cały czas coś majserkował, pięknie rysował i był kimś w rodzaju złotej rączki. Zawsze czułam duże wsparcie ze strony całej mojej rodziny i kiedy dostałam się na studia o artystycznym profilu, wszyscy bardzo mnie motywowali chociaż przyszłość po takim kierunku może być różna. W domu nigdy się nie przelewało, dlatego jeśli chciałam mieć coś oryginalnego robiłam to sama. Zawsze będę powtarzać, że w niedostatku człowiek jest bardziej kreatywny. Szyciem na poważnie zajęłam się dopiero cztery lata temu, byłam wówczas świeżo upieczoną mamą, której świat ograniczał się do kaszek, pieluch i specerków. To był bardzo szczęśliwy okres ale tęskniłam za jakąś niszą w której mogłabym się realizować na nieco innej płaszczyźnie. Dlaczego akurat szycie? Do dziś jest to dla mnie zagadka. Miałam jakiś pomysł, który zaskoczył i dalej potoczyło się samo.
Jak wyglądała pierwsza rzecz, którą uszyłaś?
Nie licząc tych kreacji ze skarpet, to była… torebka, którą uszyłam podczas studiów. Pamiętam ją dokładnie, była w kształcie płyty winylowej, uszyta z czarnego aksamitu na starym Łuczniku mojej babci.
Skąd czerpiesz inspiracje? Wiem, wiem banalne pytanie. Każdy Artysta mówi „z otaczającego mnie świata”. Z Tobą jest podobnie?
Otaczający mnie świat oczywiście jest inspirujący, ale myślę że w moim przypadku nie mniejszą rolę pełni muzyka jakiej w danym momencie słucham. Przykładowo słuchając Florence and the Machine chciałabym szyć miękkie rzeczy w burgundach i emeraldowych zieleniach, okraszone florystycznymi detalami rodem z wybiegów Valentino, ogłuszając się piosenkami The Arctic Monkeys, chciałabym przerzucić niedbale ramoneskę przez ramię, w dłoń chwycić skórzaną torbę typu „worek” z długimi fędzlami, a włosy zaczesać w stylu rockabilly. Chodźmy dalej… w głośnikach słychać Nicka Cave’a, a ja widzę już tylko klasyczne kroje z niestandardowym, zaskakującym wykończeniem, weźmy jeszcze Davida Bowie’go, niby nie da się go zamknąć w żadnej szufladzie ale to co powstanie „pod jego wpływem” z pewnością będzie dziwaczne. Mogłabym wymieniać dalej w nieskończoność. Oczywiście internet i całe dobrodziejstwo portalu Pinterest również są bardzo inspirujące. Z zacięciem maniaka podglądam detale kolekcji haute couture, to jak powstają, jakie łączą w sobie kolory, faktury i motywy, jest to nie tyle inspirujące co fascynujące i piękne.
Jak powstaje nowy model torebki?
W bólach (śmiech). A tak na serio, to najpierw musi pojawić się potrzeba, później powstaje stos szkiców i notatek. Jeśli któryś ze szkiców spodoba mi się, wówczas pojawia się kolejny, najdłuższy etap czyli kreatywna bezsenność. Kreatywna bezsenność trwać będzie do czasu aż powstanie pierwszy prototyp. Podczas takich nocy kiedy nie mogę zmrurzyć oka powstają wzory wykrojów, plany szycia i zestawienia kolorów. Prototypy zawsze szyję z wypiekami na twarzy i wielką ciekawością tego, czy efekt przerośnie moje wyobrażenia czy też nie. Nie wspomniałam chyba jeszcze, że jestem samoukiem jeśli chodzi o szycie i wykroje, nie potrafię wszystkiego przewidzieć i bywa, że nie jestem zadowolona z nowych realizacji.
Ile torebek dziennie jesteś w stanie uszyć?Przesadziłam. Będąc mamą i żoną na pełnym etacie nie jest to łatwe zadanie. Wręcz wyzwanie!
Dokładnie tak jest. Szycie traktuję jako moje hobby i staram się aby nie kolidowało z moim życiem rodzinnym. Każda torba składa się z kilkudziesięciu elementów, które najpierw trzeba wykroić, usztywnić, skleić i wyprasować, jest to bardzo pracochłonne i wymaga nie lada precyzji, samo szycie trwa od dwóch do pięciu godzin. Jestem trochę jak Dr Jekyll i pan Hyde, w ciągu dnia opiekuję się dziećmi, gotuję obiady i chodzę do pracy, a nocami szyję. Do niedawna nie stanowiło to dla mnie problemu, nigdy nie byłam śpiochem i jeśli udało mi się uszyć torbę w ciągu jednej nocy, to dostarczało mi to tyle energii co podwójne espresso, a cztery godziny snu w zupełności mi wystarczały. Obecnie postanowiłam zrobić sobie małą przerwę, od lutego wróciłam po urlopie macierzyńskim do pracy w Pałacu Młodzieży i teraz muszę sobie wszystko na nowo poukładać.
Udaje się konkurować z azjatycką masówką z kontenerów? Dopiero niedawno klienci znów zaczęli stawiać jakość i wyjątkowość nad cenę.
Tak jak wcześniej wspomniałam szycie torebek traktuję jako hobby, nie chcę z nikim konkurować, ścigać się i podciągać statystyk. Szyję głównie dla moich znajomych i ich znajomych. Na przestrzeni ostatnich czterech lat zauważyłam jednak, że zdecydowana większość moich odbiorców mieszka w dużych miastach bądź za granicą. Pozycja rękodzielników faktycznie jest coraz mocniejsza, myślę że głównym motorem który napędza ten trend jest internet, blogi, instagram i sklepy internetowe ukierunkowane na sprzedaż unikatowych produktów. Czy taka unikatowość ma szanse w starciu z masówką? Nie sądzę aby taki był jej cel, bo wówczas sama stałaby się masowa, a nie o to w tym chodzi. Obserwuję ludzi na ulicach i ostanio przyglądałam się grupie kilku nowosądeckich licealistek, wszystkie ubrane były w obcisłe czarne legginsy, do tego czarne ortalionowe płaszczyki, płaskie czarne buty, równie czarne sztywne torebki zawieszone na zgięciu łokcia niczym u Victorii Beckham, do tego rozpuszczone długie włosy. Dziewczęta wyglądały komicznie w swej powadze. Pomyślałam sobie wtedy, że sieciówki w Nowym Sączu mają się nieźle.
Masz własną pracownię urządzoną w mieszkaniu. Czy to jedyne miejsce, gdzie powstają Twoje projekty?
Powiedzmy, że mam miejsce w którym w ciągu pięciu minut urządzam pracownię. Oczywiście mam specjalne pomieszczenie, w którym przechowuję tkaniny i akcesoria krawieckie ale moją pracownią jest drewniany stół w kuchni.
Zdarza się, że opuszcza Cię twórcze natchnienie?
Zdarza się, że czuję się zmęczona ale na brak pomysłów nie mogę narzekać. Chciałabym aby doba trwała dłużej ale nikt nie chce mi odsprzedać dodatkowych godzin.
Z którego dzieła jesteś najbardziej dumna, a które wolałabyś pominąć milczeniem?
Nie wstydzę się niczego co do tej pory uszyłam, jak już wcześniej wspomniałam jestem samoukiem i każda rzecz, którą szyję jest kolejnym etapem. Oczywiście teraz wiele rzeczy uszyłabym inaczej ale w momencie ich powstawania byłam z nich w pełni zadowolona i dumna. Każda szyta przez mnie torebka jest inna, różnią się kolorami, podszewkami i detalami, do uszycia każdej wkładam mnóstwo serca i energii. Dostaję wiele pozytywnych opinii od osób, dla których miałam przyjemność coś uszyć, jest mi miło jeśli chcą więcej, bo jest to dla mnie sygnał, że to co robię jest dobre, funkcjonalne i może się podobać, każda taka wiadomość mnie uskrzydla. Wiem, że wiele muszę się jeszcze nauczyć i mam nadzieję, że te najlepsze projekty są jeszcze przede mną.
Jak do Twojej pasji odnosi się rodzina i bliscy? W sumie, sama powinnam odpowiedzieć na to pytanie. Pewnie zachwyceni, zwłaszcza gdy obdarzasz ich takimi prezentami:)
Mam bardzo duże wsparcie ze strony mojego mężą, gdyby nie on pewnie nigdy bym nie zaczęła szyć. To on kupił mi maszynę, on jest pierwszym recenzentem i surowym krytykiem. Jeśli chodzi o prezenty, to faktycznie trochę ich rozdałam, ciężko mi jednak ocenić na ile zachwyty były prawdziwe, a na ile życzliwe (śmiech). Wrodzona wiara w siebie podpowiada mi, że mają już dosyć tego typu podarków.
Co robisz w wolnym czasie? Jeśli w ogóle go masz?
Chciałabym odpowiedzieć, że szyję ale nie byłoby to do końca prawdą. Idealny czas wolny jest wtedy kiedy z kubkiem herbaty mogę zasiąść przy maszynie do szycia, kiedy wykrój jest już przygotowany do złożenia, a w głośnikach słychać ukochaną Trójkę. Niestety mam taką przypadłość, że jak już zacznę to muszę skończyć w tym samym dniu, zanim więc zacznę szyć szacuję ile punktów mocy mi jeszcze zostało i jeśli stwierdzę, że nie dociągnę do ostatniego poziomu, to poddaję się. Wówczas sięgam po książkę, gazetę albo przekopuję internet aż w końcu zasnę. Nic szczególnego.
A na koniec szybki kwestionariusz…;)
Co nosisz w torebce?
Dokumenty, telefon, klucze, notes i makulaturę na którą składają się paragony i stare bilety
Czym jest dla Ciebie styl?
Symbioza osobowości i otoczenia które dany człowiek wokół siebie kreuje
Ikona, idol, guru któremu chciałabyś uścisnąć dłoń? Czy jest ktoś taki?
Trudne pytanie. Jest wiele takich osób i nie potrafię się zdecydować kogo wymienić, są to skrajne typy.
Bez czego nie mogłabyś się obyć?
Bez rodziny.
Co Cię irytuje najbardziej?
Narzekanie na rzeczy bez znaczenia
Jedno słowo którym określiłabyś swój świat…niech zgadnę…SZYJNIA?
(śmiech) bardziej bajzel manualny, ale to już dwa słowa.
Masz dla nas temat? Pisz na kontakt@starosadeckie.info
Jesteśmy też na Facebooku: Starosądeckie.info
Komentarze
Komentarze (11)
Możliwość komentowania wyłączona.
Brawo za wywiad. Właśnie takich ludzi trzeba promować. Młodych, kreatywnych. Napewno coś u niej zakupię.
Wow. Cuda!Super , że piszecie o takich zdolnych Artystach. Brawo, pani Aniu
Pani Aniu jestem zachwycona tymi orginalnymi torebkami . Życzę nowych ,fantastycznych pomysłów .
Nie wiem tylko czy zdolna artystka zdaje sobie sprawę z tego, że słowo „bajzel” w słowniku Doroszewskiego występuje jako synonim słów: „burdel”, „kurwidołek”, „zamtuz”, „lupanar”, „przewalanka”, „pierdolnik”, „pieprznik”, „syf”, „kołomyja”, a wreszcie „dom rozpusty”.
Zastanowiłbym się, więc nad zmianą strategii marketingowej.
Ania jesteś wspaniała!! Uwielbiam Twoje torebki. pozdrawiam 😉
szkoda, że nie doczytał Pan wszystkiego, albo wyciągnął z tekstu tylko to co chciał ;p
Pięknie życzę dalszych sukcesów
A ja wie wiem tylko czy Wolny zdaje sobie sprawę ze znaczenia słowa „palant” 🙂
Naprawde Pani Ania ma świetny KURWIDOŁEK I JESZCZE LEPSZY PIERDOLNIK:D MI taki marketing bardzo sie podoba:) Trzymam kciuki! Powodzenia!
WOLNY- Nie ma sensu się przejmować, społeczeństwo dzisiejsze nie wnika do słownika!!
Odgrzewany temat…..