Wydarzenia, Z ostatniej chwili
Państwo Borzęccy, ćwierć miliona żądeł i lecznicze biopole!
8 sierpnia – tę datę warto zapamiętać. To właśnie tego dnia swoje „święto” mają pszczoły. Data z pozoru, jak każda inna? Nic bardziej mylnego. Bo nie każdy musi używać miodu czy korzystać z leczniczych właściwości propolisu, żeby nie być obojętnym na los tych małych owadów.
Na co dzień nie zastanawiamy się nad tym ile dobrego zawdzięczamy pszczołom. I nie chodzi tu tylko o miód czy inne produkty, które wytwarzają. Bezcenna jest praca, którą wykonują trochę „przy okazji”, zapylając rośliny. Ze wszystkich gatunków roślin, aż 71% zapylają owady z rodziny pszczołowatych. To dzięki ich pracy mamy 4 tys. odmian warzyw, a oprócz tego owoce, zboża, kawę, bawełnę.
Z tej oto okazji. Wspominamy. Posłuchajcie…..
Maszkowice. Mały kolorowy domek na 6 ulach, wewnątrz ćwierć miliona żądeł, półcentymetrowa sklejka oddzielająca nas od całych pszczelich rodzin i powietrze przesycone antybiotykami. Taki oto „leczniczy” domek powstał na terenie jednej z pięciu pasiek państwa Borzęckich z Przysietnicy.
Apiterapia to pierwsze słowo jakie padło gdy pytamy o tę niezwykłą konstrukcję. Przecież leczenie wyrobami pszczelimi znane jest od dawna (między innymi różnego rodzaju inhalacje). Więc co w tym takiego niezwykłego? Otóż, magiczne biopole, o którym mówią gospodarze i cytowani przez nich uczeni. Ma ono zasięg maksymalnie 60 cm i sprawia, że nasz organizm się uodparnia, odpręża, uspokaja. Wdychamy także powietrze z ula, które oczyszcza drogi oddechowe, płuca i oskrzela. Po jednej kuracji, która trwa minimum 1-1,5 godziny już widać zbawcze efekty.
Pan Jan Borzęcki z Przysietnicy jest z zawodu budowlańcem ale jego oczkiem w głowie są pszczoły. Tę miłość zaszczepił w nim ojciec. Teraz wraz z żoną Władysławą i synem Arkiem całe dnie spędzają w swoich pasiekach. Tak! tak! Tym samym Arkiem o którym wielokrotnie pisaliśmy na naszym portalu -wicemistrz Polski w rzucie dyskiem i brązowy medalista w pchnięciu kulą (czytaj więcej)
Niezwykła konferencja.
Dokładnie półtora roku temu pan Jan Borzęcki wziął udział w międzynarodowej konferencji Apimondia w Kijowie. To właśnie tam dowiedział się o leczniczym biopolu, który ma zasięg maksymalnie 60 cm.
–Zastanawiałem się jak wykorzystać tę leczniczą powierzchnię i zdecydowałem, że najlepiej będzie jak nasz cały organizm będzie objęty biopolem. A więc łóżko nad ulami i mały domek -mówi nam pan Jan.
– Jak wrócił z konferencji i powiedział mi o swoim pomyśle, to myślałam, że żartuje -dodaje pani Władysława –chciałam mu nawet to wybić z głowy, ale się uparł. Mój syn i oczywiście mąż byli pierwszymi osobami którzy testowali ten domek. Teraz sama jestem nim zachwycona. Od dawna borykałam się z bardzo wysokim ciśnieniem. Teraz już nie mam z tym problemu.
Pierwsi do domku weszli pan Jan i jego syn Arkadiusz. Położyli się na drewnianych pryczach. – Kojące bzyczenie szybko nas uśpiło. Drzemka trwała pół godziny albo więcej. Było przyjemnie, ale różnicy nie poczuliśmy – przyznaje szczerze Borzęcki. – Dopiero kolejne sesje z pszczołami przyniosły efekty.
Oczywiście nie mówimy tu o jakiś cudach, ale sądząc po opiniach ludzi, którzy odwiedzają domek i często wracają to „coś jest na rzeczy”! Państwo Borzęccy podkreślają, że absolutnie nie leczą. Ich pasieka jest hobbystyczna i nie zastąpi lekarstw ani wizyt u specjalistów. Nie chcą także rozgłosu, jednak jak się okazało -jest to nieuniknione. Tylko w ostatnim tygodniu odwiedziła ich redakcja TVN i TVP. Rozpisują się media z całej Polski. „Bzyczący domek” jest czynny od maja do końca sierpnia, ale w ostatnim czasie przeżywał prawdziwy boom.
Zresztą gospodarze nie starają się udowadniać jakiejś niezwykłej cudowności tej metody. Ktoś pochwalił, że poprawił mu się nastrój mimo głębokiej depresji, komuś szybciej zagoją się rany, komuś obniży ciśnienie. Nie mają podstaw by nie wierzyć. Sami są tego przykładem.
Odkąd rodzina Borzęckich korzysta z pszczelego domku nie imają się ich żadne choroby ani przeziębienia. Arkadiusz, syn pana Jana oprócz codziennych treningów (rzut dyskiem i oszczepem) zażywa „bzyczącej” terapii. To szalenie uspokaja i regeneruje.
Pasieka z wyróżnieniem i energia pszczół.
W grudniu 2014 roku pasieka państwa Borzęckich zdobyła I miejsce w konkursie na najlepszą pasiekę, przyznane przez Karpacki Związek Pszczelarzy w Nowym Sączu oraz pierwszą w historii nagrodę „Pasieka Roku 2014”. Nagrody cieszą i z pewnością motywują do dalszej pracy. Tym bardziej, że państwo Borzęccy nie zarabiają na swoim domku. Czasem, ktoś zostawi datki, by było na cukier. Pszczoły z tych uli nie dają miodu, gdyż całą swoją energię oddają człowiekowi. Dlatego trzeba je dokarmiać. Inaczej nie przeżyłyby. Co ciekawe, pszczoły z uli zlokalizowanych kilka metrów dalej, dają doskonały miód. Zatem śmiało można powiedzieć, że lecznicze biopole pochłania całą pszczelą energię.
Wizyta w pasiece.
Odwiedziliśmy w ubiegły weekend pasiekę państwa Borzęckich w Maszkowicach. Oczywiście byli także kuracjusze, którzy od kilku dobrych miesięcy”okupują” leczniczy domek.
–Nie ma dnia, aby ktoś nas nie odwiedził -mówi pani Władysława -są to nasi sąsiedzi oraz przyjezdni z całej Polski.
Spotykamy się z państwem Sajdaków z Popowic, którzy od miesiąca korzystają z zabiegów. I jak się okazało, z zaskakującym skutkiem.
-Cierpię na cieśń nadgarstka -mówi nam pani Sajdak –nie mogłam unieść torebki. Nawet 20 dkg szynki nie mogłam utrzymać w dłoni, która była sina i opuchnięta a teraz wróciła do normy. Ostatnio trafiłam także tutaj ze swoim wnukiem, którego męczyła wysoka gorączka. Spędziliśmy w domku ponad godzinę. Gorączka minęła.
Ciekawe, że to prawdopodobnie wciąż jedyny tego typu obiekt w Polsce. Podobne domki pszczelarze budują dość powszechnie choćby na Ukrainie.
Wydawać by się mogło, że taki domek może powstać wszędzie i każdy pszczelarz może go założyć. Jednak nikt się nie „odważył” gdyż opieka nad takimi pszczołami jest dwukrotnie większa. Co tydzień pan Jan dokonuje „przeglądu pszczelej rodziny”. Wszystkie jej stadia rozwojowe muszą być wewnątrz ula, gdyż jakiekolwiek braki spowodują zaburzenie biopola. Swoim fachowym okiem sprawdza ich „wydajność”.
Z domku Borzęckich może skorzystać każdy od maja do końca sierpnia. Wcześniej trzeba się jednak umówić z pszczelarską rodziną. – Nie mamy cennika. Nasi klienci apiterapię otrzymują gratis do zakupów miodu lub innych produktów z pasieki – podpowiada Jan Borzęcki.
A jeśli ktoś chce tylko poleżeć z pszczołami, to niech zostawi na cukier. My z pewnością tam wrócimy….
Czytaj także: Arek Borzęcki z Przysietnicy wicemistrzem Polski w rzucie dyskiem!
Komentarze
Komentarze (13)
Możliwość komentowania wyłączona.
Ale czad.Nie wiedzialam.Ja tez tam jadeeee
Bylem u panstwa Borzeckich. Wspaniali ludzie! I fakt polecam domek i apiterapie.rewelacja
no to wielkie grono doktorów znaczy sie mafia niezle sie stresuje jak to czytaja ,znając zycie w naszym chorym panstwie dopiero teraz zaczna sie jakieś dziwne kontrole ,jestem pewien na bank , pozdrawiam i zycze powodzenia
to MASZKOWICE CZY PRZYSIETNICA/
Państwo Borzęccy pochodzą z Przysietnicy. Jedna z pięciu ich pasiek znajduje się w Maszkowicach. Tam też znajduje się „lecznicy domek”
taki domek jest też niedaleko Kielc w Chełmcach
Ale domek państwa Borzęckich był pierwszym w Polsce 🙂
Domek państwa Borzęckich był pierwszym w Polsce 🙂 Ale naprawdę polecam sam tam byłem i to nie raz i to pomaga 🙂
a jak można się skontaktować z panem Borzęckim jakiś numer telefonu
niestety nie proszę poczytać lub wpisać– inhalacje z ula okaże się ze kilku było przed nimi PODLASIE , LUBUSKIE, Pomorskie itp i to tam jako pierwsi ludzie to wprowadzili z filmów udostępnianych z Rosji i Ukrainy.
Od kilku już lat stoi nie domek, a apiwóz w Sądeckim Bartniku w Stróżach. Wchodzisz tam i jesteś w ulu.
Prosze Numer telefonu
Tak, tak – poczekaj aż zachorujesz na coś powazniejszego niż grypa. Wtedy na kolanach polecisz do lekarza.